Pochylnia 27.06.2019
Jakiś ciepły leszczyk o świcie?
Jak zajechałem na spot… to była 6:26.
W oczekiwaniu na Wuja Dara oddawałem się jałowym rozważaniom p.t. “5,0
czy 4,5”. Kierunek był dobry w każdym razie a wiadomo, że na Pochylni
kierunek rządzi.
Leniwe dywagacje przerwał Wujo Daro stanowczym: “5,0 - nie ma czasu na
zmiany”, a sam sobie zaordynował 5,3.
Kurze żołądki już wszystkie zjedzone, ale tłuste mewy rozdziobywały
truchło jakiejś dużej ryby. Woda mętna, w kolorze brunatnym i dużo
cieplejsza niż na Karpathos…
Przez pierwszą godzinę wiatr równy, a fala budowała się stopniowo. Dało
się poskakać na obu halsach.
Dojechał bus z JankiemK i jego kolegą. Hmm, akurat jak się przymierzali
do wodowania to wiatr niespodziewanie ucichł tudzież zmienił kierunek.
Mnie to dopadło przy pochylni, więc przeczekałem na stojaka. Wujo Daro
potrenował “start z wody bez wiatru” i jak już mu się to udało, to łapał
ślizgi bliżej Murzynowa. Po kwadransie przestępowania z nogi na nogę
złapałem podmuch i dołączyłem do tej zabawy.
Zrobiło się całkiem mocno, ale też i całkiem porywiście.
Z zegarkiem na przegubie Wuja Dara punkt 9:00 skończyliśmy i co konie
wyskoczą pokłusowaliśmy do kopalń.
MichalG