Dobrzyń n.Wisłą 23.10.2018

Leszcz wchodzi w fazę intensywnego żerowania

Zajechałem na 13,17 i 49 sekund.
Na spocie zastałem RafałaG i JackaB. Siedzieli w busie i czekali na rozwój sytuacji albo jakiegoś przedskoczka. W zasadzie bez sensu, bo sytuacja już była klarowna. Podałem prawicę i zacząłem nie od taklowania, tylko od założenia zimowej pianoli, bo padało. Po co moczyć cywilne ciuszki. Moje ruchy zmobilizowały tamtych i zaczęliśmy taklować 4,2-4,3-4,5.
W międzyczasie przyjechał niejaki Krzychu i naciągnął 4,5. Pierwsze 23 halsy ten gabaryt był w sam raz.
Potem przyjechał Michał i natura na jego widok zareagowała podkręceniem potencjometru na wentylatorze na full. W efekcie tego zaczął duć wiatr WARIAT. Zrobiło się grubo jak na te zestawy. Zszedłem na ląd na chwilę by te chwile uwiecznić na kliszy. Coś tam pstryknąłem, ale wyszło nie za bardzo. Ciągle musiałem wycierać szkło obiektywu, przy tym wietrze padało prawie poziomo, a nie było gdzie się schować.
W końcu słusznie uznałem że szkoda sprzętu. Lokalesi zeszli koło 16-tej i na placu zostaliśmy tylko my dwaj. Tak i zeszło nam się do zachodu słońca czyli do 17,30 coś.
Na koniec mały bonusik, bo przebieranko odbyło się bez deszczu. Michał zebrał się szybko bo realizował ambitny plan wyrobienia się na wieczorną gałę do Michałowic. TWARDZIEL. Ja o gale na razie mogę zapomnieć bo paluszek ciągle obrzękniony i mimo, że smaruję jakimś tajemnym oleum to do pilkarskich pantofli słabo wchodzi.
Michała to na brzegu nie poznałem, bo na spot zajechał jakimś samochodzikiem z kreskówek, w kolorze oskubanego kanarka na dokładkę…
DarekF

Jak zajechałem na spot … (o 14:18 i 32 sekundy) to 4 prosiaczki baraszkowały sobie już w najlepsze.
Z deską (Goya 081) wylansowałem się zamkową promenadą nad “cypel” licząc, że Wujo Daro da cynk jaki żagiel. Ale nic z tego, olał mnie. Co to jednak znaczy właściwa fura, skóra i komóra - bez tego nie ma gościa…
W każdym razie podpłynął akurat POL96 i powiedział, że “na 4.5 ma grubo”, no to 4.0 zaordynowałem. To był właściwy wybór: w szkwałach dało się przeżyć, a i nie osiągałem peryskopowej jak przycichało.
Fala była zacna i dało się dojeżdżać pod samą skałę, bo wiatr tam dochodził. We wodzie przy samym cyplu pętała się pod powierzchnią jakaś wielka kłoda - ot, uroki Dobrzynka…
Zbierałem się już po ciemku, za to biegiem, bo nawigacja powiedziała, że dotrę na gałę o 20:02. Niestety po drodze uświadomiłem sobie, że zadałem punkt docelowy: Posnet Arena na Jutrzenki, a gram przecież (we wtorki) w Michałowicach… Po zmianie okazało się, że dotrę o 20:18… A później lunął wieloskalowy…
No i w domu wylądowałem 20:47 i 12 sekund.
MichalG

Written on October 23, 2018