Dobrzyń n.Wisłą 11.04.2017

Jak zajechałem przed 11:00 to Darek już tam był z otaklowanym 5.2 i nerwowo liczył przewalające się lochy. Naliczył ich jakieś 347 sztuk. Pomiar siły wiatru wykonaliśmy dla porządku, ale przy 31 węzłach na liczniku odleciał wiatraczek.

A wspomnieć należy, że wiatr był zachodni, ale lekko zatrącał północą, wiec pomiar nie mógł być zbyt miarodajny. Wody jeszcze mniej niż uprzednio. Temperatura 7-9C i sporo słońca, czyli miodzio.

Drogą wzajemnej perswazji uznaliśmy, że dla mnie 4.0 będzie dobre (moc musi być jak mawia klasyk), a Darek dodał do leżącego już 5.2 brzuchate 4.3 i zrezygnował z batona przed pływaniem. Cóż dalej. Dalej to orka była na całego, rampy do skoków na halsie do Dobiegniewa, jazda na wałkach na halsie powrotnym.
Słowem sesja pretendująca do warunu roku, gdyby nie to że wzięło i zdechło koło pierwszej. Nie dość, że zdechło to jeszcze bardziej odkręciło od północy. Zostałem z żaglem 4.0 we wodzie jakieś 100m od brzegu. No i jak tu nie moczyć szwów na wardze!? Po kwadransie prób odstartowania z wody udało mi się złapać jakiś podmuch i podciągnąć bliżej brzegu. Resztę brakujących metrów zrobiłem wpław holując sprzęt. Jako że tama intensywnie zrzuca wodę to prąd zniósł mnie ładnych kilkaset metrów w stronę Włocławka. Tam już czekał zaniepokojony Darek, który przemieszczając się górą obserwował moje perypetie. Wróciliśmy więc razem przy trzcinach do punktu wyjścia.
Przez ten czas pojawiły się trzy żagielki po stronie Dobiegniewa, więc niezrażeni postanowiliśmy polecieć na drugą stronę licząc, że jakoś to będzie - najwyżej ktoś z nich podrzuci samochodem.
Ale nie było potrzeby. Kierunek znów ustalił się na z grubsza zachodni, a z nim stopniowo wróciła moc. I znowu były rampy i wałki i lataliśmy na resztkach ambicji do 18:00. Spędziłem 7h w piance - to chyba mój rekord.

MichalG

ps. w uzupełnieniu filmik tylko dla dorosłych: Pijoki

Written on April 11, 2017